20.02.2012

Ten post nie sprawi, że Twoje życie się zmieni...

3 tygodnie wolnego minęły jak z bicza strzelił. Albo jak wszelkiego rodzaju słodycze chowane przez mamę po szafkach (tak dla przezorności, co raczej nie spełnia wymagań).
I tak, co następuje:
- praktyki nie zrobione, gdyż nie chciało mnie się wychodzić na to zimno;
- praca licencjacka nadal tkwi w martwym punkcie 0;
- zaliczenia z fakultetu jak nie było, tak dalej nie ma wpisanego (co oznacza wycieczkę do czcigodnej prof.)
- zaczęłam uczyć się japońskiego: poczynając od rzeczy najważniejszej, czyli opanowywania japońskiego pisma. A dokładnie 3 rodzajów pisma. W jednym palcu mam już hiraganę (w tydzień!), obecnie do drugiego wciskam katakanę, a jak opanuję oba powyższe perfekt - wtedy przyjdzie czas na zgłębianie chińsko-pochodnych znaczków kanji. Nie wiem, gdzie je upcham. Chyba do nosa.
Nowe motto: "Wal studia, ucz się japońskiego?"

To tyle na dzisiaj.
Sayonara
さようなら

Brak komentarzy: